piątek, 19 lipca 2013

Jedenasty dzień warsztatów

Porzućcie świadomość, tożsamość, twarze.  Straciły już na znaczeniu.  W tym miejscu nie liczy się, kim jesteś.  Tu możesz być każdym.  I nikim, jeśli zechcesz.  Możesz wejść na scenę i zaistnieć albo zatracić się wśród tłumu na widowni.  Zachłysnąć się światłem i zgubić w ciemności.  Tu codzienność zostaje za kulisami, tu panuje magia.  Emocje.  I nie ma ograniczeń.  Są maski i kostiumy.  Anonimowość w imię aplauzu.  Tysiące ról, gdzieś pomiędzy komedią a tragedią.  Na afiszu sensacja.  Wśród publiczności wstrzymany oddech.  Kurtyna idzie w górę.
Witamy w Teatrze.
Asia
Zagrajmy w grę... Spokojnie, oddychaj... Tym razem nie chodzi o ,,zabawę" rodem z filmu ,,Piła", lecz o zwyczajną zgadywankę. Odpowiedz dobrze na pytań szyk, a reakcję otrzymasz w mig!
   Wchodzisz na widownię. Przed chwilą rozbrzmiał ostatni gong. Widzisz ogromną, czerwoną kurtynę. Kotara podnosi się do góry i dostrzegasz aktora. Czy już kojarzysz to miejsce? Nie?  To idźmy dalej. Przedstawienie czas zacząć! Nie ma czasu na próby generalne. Kostiumy, maski, rekwizyty przeplatają się ze sobą. Wszystkie bilety na seans zostały wykupione. Ciemność rozjaśniają reflektory. Czy rozświetliłam Twój umysł? Nie?! No, to może tak. Scenografia ciągle się zmienia. Burza uczuć i emocji. Sztuka jest aż tak świetna, że nikt nie odważy się rzucić pomidorem w stronę sceny. Czy jesteś pewien swojej odpowiedzi? Brawo! To właśnie jest Teatr!
 
Karolina
Istne mrowisko.  Każda mrówka ma dziedzinę, którą się zajmuje. Na dolnych piętrach pracują jednostki odznaczające się talentem do budowania i tworzenia.  Z uwagi na chęć pomocy są często odwiedzane przez inne mrówki.  W bocznych odnogach budowli osobniki o wybitnej pamięci zapisują swoje odczucia. To one dbają o pozytywny PR w stosunkach z innymi mrowiskami. Nieco dalej, w największych salach, ćwiczą mrówki o największej sile i zwinności.  Są trzonem całej społeczności i to one muszą w jak największym stopniu wykorzystać pomoc innych kast.  Praca wszystkich osobników znacznie się od siebie różni.  Każda ma przydzielone zadania, ale również wspólny cel.  Wszystkie chcą, by ich mrowisko przetrwało i zdobyło uznanie.  Takie jest Lato w Teatrze. Lato w naszym Teatrze, który jest żywym (dosłownie!) dowodem na kreatywność ludzi.
Maciek
 
Trafiamy na występ.  Ostatnie elementy scenografii wjeżdżają na scenę.  Kurtyniarz zaczyna działanie. Bordowa kotara powoli unosi się.  Przedstawienie czas zacząć.  Słychać początek muzyki, a ciemność zaczyna się rozświetlać.  Na scenę wkracza aktor, wysuwa się na pierwszy plan.  W oczy rzuca się jego kolorowy strój i ogromny kapelusz, który delikatnie przysłania mu oczy.  Publiczność wyczekuje dalszego rozwoju sytuacji. Mężczyzna na chwilę traci pewność siebie, jednak już po chwili sufler po cichu podrzuca mu tekst.  Aktor rozluźnia się i zaczyna przekazywać widowni swoje emocje.  Reżyser zachwycony kreacją, ponieważ artysta odgrywa swoją rolę lepiej niż na próbach.  Występ dobiega do końca.  Widownia huczy nieprzerwanym aplauzem.  Tak właśnie wygląda Teatr, gdzie chaos zamienia się w coś niesamowitego.
Natalia
 Scena, kurtyna, przedstawienie. Rozmyślam nad tymi słowami, co je łączy ? Co sprawia że gdy połączy się je w jedno będą znaczyć więcej niż tysiąc słów ? Co mogę zrobić ? Wiem. Zagram w skojarzenia. Skojarzenia do tamtych trzech rzeczy...Widownia, kurtyniarz, kostiumy. W mojej głowie zaczyna kiełkować to słowo. Idę dalej. Aplauz, aktor, scena.  Mój mózg działa na wysokich obrotach i z każdą sekundą powstają nowe skojarzenia. Garderoba, maska, foyer. Myślę dalej.  Zapadnia, próba, muzyka, gra aktorska, światło, rekwizyt.  Wymęczona intelektualnie opuszczam się na krzesło i wydaję z siebie radosny okrzyk. TEATR! - uśmiecham się sama do siebie. Odnalazłam swoje słowo, przy okazji użyłam szeregu innych, które da się skojarzyć z tym miejscem. Mogę spokojnie napisać tekst. 
Ola
Kostiumy, kostiumy wszędzie.  Biegając od wieszaka do wieszaka miałam wrażenie, że jestem na pokazie mody.  Przebierając się w przeróżne kostiumy można poczuć się jak modelka.  Z każdej strony ogrom kolorowych ubrań zachwycał swoim wdziękiem.
Patrycja

Dziesiąty dzień warsztatów


Dziś będzie niezwykły dzień”.  Niezwykły?  Mam ochotę się roześmiać.  Tak jakby jakikolwiek dzień tutaj należał do zwyczajnych.  Jakby cały ten Teatr należał do szarych, pospolitych miejsc.  No nie, teraz muszę się roześmiać.  Parę osób z grupy posyła mi znaczące spojrzenie.  No co?  Rozejrzyjcie się tylko.  Spędziliśmy tu ponad tydzień, a wy wciąż tego nie widzicie?  Widzą.  Wystarczy spojrzeć, jak przechadzają się po korytarzach.  Jak zmieniają się wyrazy ich twarzy, gdy wchodzimy na dużą scenę.  Tak, to miejsce budzi respekt.  Czuję dreszcz, kiedy zajmuję miejsce na widowni.  Światło gaśnie, rozmowy milkną.  Wraz z pojawieniem się maleńkiego światełka na scenie zaczyna się spektakl.  Błyskają lampy i wodne odbicia, tancerki zmieniają się w wielbłąda, aktorzy w kota, jakby sen Alicji na chwilę faktycznie się ziścił.

Istna Kraina Czarów.  Tu nie ma mowy o zwyczajności.

 
Asia

  Do biegu... Gotowi... START! Kto pierwszy, ten lepszy. Ruszamy przed siebie w poszukiwaniu odpowiednich kostiumów. Czuję się jak na wyprzedaży w ukochanym sklepie. Przepychamy się w tłumie i przemykamy między wąskimi korytarzami. Totalny chaos! 

   Znajduję sukienkę... Niee, nie podoba mi się. Koronki to nie moja bajka... Oo, jaka piękna spódnica! Szkoda, że za mała o trzy rozmiary. I w końcu znajduję mundur a'la Napoleon Bonaparte i cylinder kominiarza. Tylko znajdę jakiś pasek, imitujący bat.  Najprawdopodobniej zostanę dyrektorem cyrku... Na promocji spektaklu, rzecz jasna.

   Wbrew pozorom Teatr i cyrk mają wiele wspólnego... W końcu w obu miejscach doświadczamy iluzji...

Karolina

Zapach dziwnie znajomy. Wystrój urzekający. Przestrzeń niewielka wypełniona po brzegi. Wąskie ciemne przejścia potęgują nastrój. I nagle ją dostrzegam. Na pozór- taka sama jak wszystkie. A jednak tak bardzo inna. Drżącymi rękoma zdejmuję ją z wieszaka. Wisi opuszczona. Niepewna wszystkiego. Zwłaszcza samej siebie. Skąpana we śnie zwanym rzeczywistością, z którego nie ma już ucieczki. Sukienka Julii! Sercem próbuję powrócić na widownię i po raz kolejny obejrzeć cudną interpretację sztuki Szekspira. Niestety- próba nieudana. Coś mnie tu zatrzymało. 

Sukienka.

Próbuję odnaleźć w niej choć cząstkę duszy Julii. Na próżno. I wtedy ona mówi do mnie… Namiętność zgasła. Wypaliła się fascynacja. Zdmuchnęłam wątły płomień Julii, który żył we mnie. A wciąż chcę trwać w przeświadczeniu, iż zgasił go wiatr.

Podpowiadam jej, by przypomniała sobie Julię.

Szepnęła półświadomie: Niestety pamięć odeszła razem z Julią.

Kasia

Idę korytarzem w podziemiach teatru.  Staram się nie zgubić i uważnie obserwuje drogę.  Kieruję się w stronę magazynu z kostiumami.  Wchodzę, a tu mnóstwo ubrań.  Rozłożone są na skrzyniach, wieszakach, drążkach.  Zaczynam, więc moje poszukiwania od pierwszych strojów.  Ubrania ułożone są oddzielnie dla kobiet i mężczyzny oraz w zależności czy to strój na scenerię letnią czy zimową.  Jest lato, więc zmierzam w dalsze zakątki pomieszczenia.  Razem z Karoliną oglądam suknie z różnych epok.  Dłuższe, krótsze.  W jasnych, ciemnych kolorach.  Nie znalazłam żadnej dla siebie, aż tu widzę idealną sukienkę.  Jasno niebieską, przydużą z czarną koronką.  Przymierzam ją , pasuje.  Zadowolona niosę ją w ręku, by pokazać Karolinie.   Uświadamiam sobie wtedy, że to właśnie tę suknię chcę założyć na promocję naszego spektaklu.
 
Natalia


W uszach dzwoni mi płacz dziecka. Płacz głośny i żałosny. Zaczesuję włosy do tyłu i zaciskam powieki. "To nie dzieje się na prawdę." - wmawiam sobie. Patrzę na kartonową sylwetkę dziecka na ekranie cieniowym. Lalka do naszej etiudy wygląda jak embrion. Gdy widzę jak moi koledzy z grupy ruszają jego główką lub nóżką, mam ochotę wziąć to "dziecko" na ręce i przytulić. Moja wyobraźnia działa na wysokich obrotach i przypomina maszynę parową. Podświadomość sprawia, że ten kartonowy embrion wzbudza we mnie przeróżne emocje. Od euforii, aż do żalu i złość (gdy nic nam nie wychodzi).  Kocham małe dzieci, nawiązuje z nimi relacje niezrozumiałe dla innych.

Nie sądziłam, że wykonanie etiudy będzie czymś trudnym.  Nie mówię o technice, lecz na emocjach, które przy tym powstają. Na początek jest radość że coś takiego robisz, potem obojętność przy powtórkach.  Jednak, kiedy zbliża się czas wystawienia jej przed publicznością zaczynam szukać  tej postaci w sobie. Podobnych rzeczy, zachowań. Kiedy wszystko się skończy masz ochotę to powtarzać, aczkolwiek jesteś zmęczonym tym wszystkim i wiesz że będziesz tęsknił. Nie ważne co będziesz robił, czy ruszał główką tego płodu czy nogą, lub trzymał latarkę. Będziesz po prostu tęsknił... 

Ola

środa, 17 lipca 2013

Dziewiąty dzień warsztatów

Unik.  Uff, udało się.  Poduszka przelatuje ze świstem tuż nad moją głową. Podnoszę ją i kładę na krześle.   Mam nadzieję, że moje ruchy wyglądają naturalnie. Nie słyszę uwag z widowni, więc chyba jest dobrze.  Skup się – mówię do siebie i pochylam się mocno w lewo, znowu broniąc się przed powietrzną szarżą poduszki.  Przebiegam  kilka metrów, zatrzymując się w dokładnie określonym miejscu.  Minę mam pewnie nietęgą, ponieważ od tego momentu nie mam pojęcia, co dalej. 


W którą iść stronę?  Spoglądam wymownie na Anię – dziewczyna, z którą gram zauważa moją niemą prośbę i kiwa lekko głową w prawo.  Jeszcze kilka prób i powinienem pamiętać cały układ.  Przynajmniej mam taką nadzieję.  I tak jest świetnie.  Możliwość uczestnictwa w finałowym pokazie znaczy dla mnie bardzo dużo.  Plask! Poduszka uderza mnie w twarz. Muszę popracować nad skupieniem się na roli.

Maciek

Ekran, lampa cieniowa, tekturowe lalki co w tych przedmiotach może być  tak interesującego.  A jednak z tych prostych rzeczy można stworzyć coś wspaniałego.  Siedząc na scenie mogłam poczuć się jak aktorka. Czułam jakbym odgrywała ważną rolę chociaż tylko przykładałam litery do lampy tak aby Ola mogła je połknąć.  Praca nad etiudą nie jest łatwa.  Jednak kiedy będzie już całkowicie przygotowana uzyskamy niesamowity efekt.

Patrycja

"Raz dwa. Raz dwa. Weź się w garść i do przodu."- mówię to sobie w myślach i podnoszę głowę. Ustawiam ją bokiem do ekranu cieniowego i patrzę na swoją rękę. Dotykam swojego nosa.  Następnie schodzę niżej.  Napotykam czoło, policzki i wargi. Wszystko moje.  Powoli wstaję, unoszę się do przodu niczym paw i udaję że wypluwam słowa.  Nagle rozlega się głos pani Magdy i zapalają się światła. Koniec próby. Schodzę z małej sceny i pytam jak mi poszło. Dopiero teraz wymyśliliśmy coś co wystawią  "dziennikarze" podczas pokazu finałowego. Gram samą siebie. Słucham uwag instruktorki i wracam za ekran. Kładę się na ziemi, a przede mną jest prowizoryczny płód człowieka. Podpieram się i przygotowuję dłoń, zginam palce i wyciągam ją do przodu.  Rozpościeram palce.  



Na ekran wkracza powoli profil mojej twarzy. Powtarzam te same czynności wielokrotnie.  Schodzę wreszcie ze sceny. Grupa milczy.  W mojej głowie pojawiają się myśli: Czy wszystko poszło okej ? Może jeszcze trawią, to co zobaczyli ?  A może im się to nie podobało? Nagle grupa się uśmiecha.   Mówią, że wszystko się udało. Teraz muszę zapamiętać każdy krok i ruch który wykonałam. I czeka mnie jeszcze jedno zadanie. Trudniejsze od wszystkich innych. Czeka mnie walka z lękiem przed byciem na  scenie... 

Ola

Tektura, nożyczki, lampa, kawałek materiału. To elementy potrzebne do stworzenia Teatru cieni.  Szczerze mówiąc każdy może tego spróbować.  Nie potrzeba, ani wielu rekwizytów, ani pracy, by powstało coś niesamowitego.  My (dziennikarze) także postanowiliśmy coś zrobić.  Nasza krótka, ale efektowna etiuda ma rozpoczynać pokazy finałowe.  


W ciągu dosłownie kilku minut pokazujemy jak płód dorasta i staje się nastolatką.  W taki sposób poprzez metaforę chcemy pokazać nie tylko kiełkowanie Teatru , ale i naszego przedstawienia.  Które od małych kroków przeistocza się w coś, co robi ogromne wrażenie.   Wykorzystujemy cień.  Oddalając się i przybliżając do światła, zwiększamy lub zmniejszamy rzucane na ekran obrazy.  Tworzyć postacie, przedmioty. Tu nie ma ograniczeń... wszystko zależy od naszej wyobraźni.

Natalia

Płody, płody, płody... Wrzucam je do wody... Brzmi jak opis makabrycznego horroru, klasy B? Nic bardziej mylnego... Jest to kwintesencja naszej etiudy... Etiudy grupy dziennikarsko - promocyjnej!
Nic tu nie jest przypadkowe. Wszystko ma sens. Choćby ukryty. Zestawienie rozwoju człowieka i konstelacji liter nie jest losowe. Nawet wody płodowe i ocean, w którym żyje ogromny wieloryb, posiadają wspólny mianownik... 
   


Atmosferę podgrzewają lampki. Od ich światła zależy końcowy efekt naszej pracy. Jesteśmy zależni od nich, niczym jaskiniowiec od ognia.
Wypluwanie słów. Wyrzucanie ich na zewnątrz. Są to czynności, które powinien posiąść każdy aktor, dziennikarz, CZŁOWIEK.  Szczególnie ten, który żyje z lania wody.

Karolina

To ciągle opada, nie trzyma się. Jest nie stabilne. Te słowa powtarzałam dzisiaj kilka razy. Kiedy chciałam operować wielorybem. Zrobionym ze zwykłej kartki papieru, przyczepionej poziomo do długiego białego kijka. Będąc za ekranem ustawionym na brzegu sceny byłam zadowolona, że to właśnie ja animuję wielką rybą. Lecz niestety ta radość nie trwała długo.  







Myślałam że to proste.  Byłam w błędzie. Wieloryb nie chciał się poruszać, tak jak  nim operowałam. Co chwila kartka zaginała się w dół. Było mi co ciężko ale myślę, że po pewnym czasie ogromna ryba powoli zaczęła się mnie słuchać.  Stała się częścią mnie, a ja częścią niej.  W końcu przestała opadać.  Jestem rybą, a ryba jest mną.

Ada

Od cienia nie uciekniesz.  Kiedy wszyscy odejdą, zawsze pozostanie jeszcze on.  Krok w krok, i tak przez całe życie.  Tak więc czy nie powinnam wiedzieć, że spotkanie z nim będzie nieuniknione?

A jednak zmierzyć się z nim nie było łatwym zadaniem.  Oswajanie cienia, ugłaskanie go, zbudowanie z nim relacji.  To trudne, kiedy stoisz na scenie, tylko ty, słabe światło i biała, jakby obojętna płachta przed tobą.  Kiedy dłonie, które miały być precyzyjne i dokładne zaczynają drżeć.  Cień faluje.  Nie tak, znowu nie tak!  Denerwuję się.  Scena nie jest miejscem dla mnie.  Gubię się tu.  Niepewnie stawiam kroki.  Moja sylwetka rośnie, zamiast maleć, ręce wykręcają się nie w tym kierunku.  Za żadne skarby nie mogą przyjąć pożądanego kształtu.   Stoję na środku zagubiona, niezgrabna.  Nie mam kontroli nad własnym ciałem.  To nieprzyjemne uczucie.  Własny cień jakby śmiał się ze mnie.  Poczekaj ty Brutusie, aż zgaszą światło.  Poczekaj tylko!

Asia

wtorek, 16 lipca 2013

Ósmy dzień warsztatów

Sny, z czym się nam kojarzą ? Niektórzy śnią o tym jak stają przed ślubnym kobiercem, inni są świadkami morderstwa, a niektórych goni wielki papier toaletowy. Lecz co zrobić gdy śni ci się jeżdżenie na Deszczokrocie ? Lub dawać komuś korbudeczek we śnie ? Grupa dziennikarska i aktorska przemyślała to zagadnienie i utworzyła sennik Lata w Teatrze. Rzućmy na niego okiem.


Człekodywan - pseudonim niemieckiego artysty, który odznaczał się charakterystycznym wyglądem, był cały pokryty wielobarwnymi tatuażami, które z daleka przypominały dywan. Oryginalne imię malarza brzmi Helmud Weissmiller. Malował obrazy, wystawiał je na ulicy tworząc swoisty performance. Jego dzieła przedstawiały głównie sceny rodzajowe i pejzaże. Pseudonim człekodywan powstał w łatwy sposób. Podczas jednego z występów widz w wieku czterech lat stwierdził że Weissmiller przypomina dywan. Tworzył w trakcie dwudziestolecia między wojennego.


Przebywać we śnie z nim to - w najbliższym czasie osiągniesz napływ weny twórczej.
Zabić go we śnie to - zapowiedź dobrego obiadu.
Topić go we śnie to - znak, że ktoś z twojej rodziny zacznie spiskować przeciwko tobie.
Zobaczyć go to - nagły przypływ gotówki.
Malować z nim to - zapowiedź posolenia herbaty dla gościa.
Oglądać jego występ to - znak, że Konrad Adam Mickiewicz podczas warsztatów zrobi ci zdjęcie.

Grzejdach – żyrandol wieszany w wielkich salach, charakteryzował się wykończeniami z białego złota, bardzo popularny w środkowej Europie na przełomie XIX I XXw. Zasłynął jako wynalazek łączący tradycję z nowoczesnością, poprzez zastąpienie świec żarówkami.



Wieszać go: nowe zawodowe wyzwania. 
Wieszać się na nim: szybka dostawa gotówki. 
Rozbić go: utrata bliskiej osoby. 
Przepalić jego żarówkę: zdrowie i dostatek.


Deszczokrot - to zwierzę, ssak, zamieszkuje podmokłe tereny Amazonii, jego odkrycie datowane jest na rok 1920. Na świecie jest ich tylko 5000.Jego cechą szczególną jest to, że w czasie deszczu pod wpływem wody wyglądem przypomina kulkę. Żywi się małymi owadami, robakami.


Śnić o nim to - problemy zdrowotne związane z układem krążenia spowodowane odwodnieniem.
Jeździć na nim to -  utrata samochodu, stłuczka,poważny wypadek.
Być przez niego zabitym to - długoletnie życie,dożycie przynajmniej 90lat.
Zabić go - niestrawność
Polować na niego to - osiągnąć coś co wydawało się nieosiągalne.
Być deszczokrotem - zmiana zawodu, utrata pracy.
Posiadania deszczokrota - zapowiedź pecha, który będzie trwał przynajmniej 2 lata.
Mieć coś z deszczokrota - zdobyć coś cennego, co w przyszłości stanie się dla nas czymś ważnym.
Zjeść deszczokrota - wkrótce przeżyjesz podróż do Azji i będziesz próbować  egotycznych potraw.
Zgubić deszczokrot a -znalezienie nowych przyjaciół.


Firankosioł to - klucz do przykręcania kominów na dachu za pomocą obręczy.  Powstał w XIX wieku i jest używany do dziś. Firankosioł powstaje ze stopu miedzi, żelaza i cukru pudru. W 1957 roku Marylin Monroe razem z Elvisem Presleyem stworzyli serię limitowaną „Shining Firankosioł”, każdy egzemplarz został naznaczony śliną projektantów i były wysadzane czekoladą z diamentami.



Śnić o nim to - zapowiedź remontu komina w domu, wizyty kominiarza.
Zgubić go to - utrata znacznej części majątku, który wróci do nas dopiero po jakimś czasie.
Kupywać go (błąd specjalny) to - zapowiedź odwrócenia się przyjaciół przeciwko tobie.
Dostać nim w głowę to - szybkie wybudzenie ze snu i możliwość oddania moczu.
Złamać go to - oznaka utraty zdrowia na długi czas, prawdopodobnie zakończona operacją.
Szukać cukru pudru na niego to - znak zgubienia wartościowego przedmiotu.
Dawać komuś firankosioł to - zapowiedź tego, że Magda z grupy scenograficznej zrobi ci Tosta lub gofra.



Kolumnomiedziany – dawny jeździec wojska rosyjskiego. Jego nazwa pochodzi od nóg koni, których kolumnomiedziani dosiadali – były one tak mocno umięśnione, że przypominały kolumny – oraz od lekkiego pancerza przez nich zakładanego, wykonanego z miedzi. Kandydaci na kolumnomiedzianych byli starannie wybierani spośród rekrutów. Rekrut musiał odznaczać się nienaganną fryzurą – najlepiej długimi włosami koloru jesiennych liści (coby przypadkiem nie kolidowały one z kolorem zbroi). Każdy jeździec miał swojego pomocnika (na wzór giermka), który miał dbać o cotygodniowy trening należącego do jego pana konia.  Kolumnomiedziani otrzymywali dzienny żołd w wysokości dwóch złotych monet – była to bardzo doświadczona kawaleria, więc oczekiwała godnej zapłaty. Każdy oddział miał swojego dowódcę – Miedziakona, który zakładał specjalną, idealnie wypolerowaną zbroję. Blask Słońca odbijający się od jego pancerza miał oślepiać wrogów, lecz w praktyce Miedziakon był łatwym celem dla łuczników i zazwyczaj ginął w początkowym stadium bitwy. Legendą i wzorem dla wszystkich kolumnomiedzianych był baron pochodzenia niemieckiego Gustav von Miedloff – Miedziakon, który dzięki swojemu wybitnie umięśnionemu i szybkiemu koniowi przeżył wszystkie z dziewiętnastu stoczonych bitew. Formacja ta została wycofana w XVI wieku, ponieważ oddziały artylerii bardzo szybko obracały w perzynę kolumnomiedzianych chronionych jedynie przez cienką warstwę miedzi.



Śnić o nim: nagły przypływ pieniędzy pochodzących z podejrzanych źródeł, na przykład przemytu kabli elektrycznych
Śnić o jego bojowej szarży: nadchodząca próba, która może negatywnie wpłynąć na zdrowie psychiczne
Śnić o zabitym kolumnomiedzianym: możliwość przerw w dostawach prądu
Śnić o wielce umięśnionym koniu kolumnomiedzianego: przestroga przed szwendaniem się w ciemnych zaułkach nocą
Śnić o podróży z kolumnomiedzianym:
                - na wielce umięśnionym koniu: okoliczności sprzyjające zawiązaniu stałych przyjaźni
                - pieszo: możliwa zdrada wśród najbliższych
Śnić o nim w kategoriach intymnych: zgubione pieniądze
Śnić o byciu nim: potwierdzenie słuszności celów sobie postawionych 


Korbudeczek – korek do zakręcania beczek z piwem w średniowieczu, wynaleziony przez niemieckiego rzemieślnika Hansa Andreasa Grundgena w XIIw. Wytwarzany był jedynie z najlepszego dębowego drewna, dodatkowo zdobiony herbem piwowara, którego trunek zamykał. Stosowano go także do testowania jakości wyrobu – przesąd głosił, że jeśli korbudeczek wypadł w beczki, piwo nie było warte przechowywania.



Śnić o nim – oznaka przyszłej dalekiej podróży. Zakrztusić się nim – zapowiedź wygranej w grze. Zgubić go – nadejście nowych wydarzeń, urodzenie się dziecka. Być nim – zapowiedź problemów. Dać go komuś – przyjście komuś z pomocą. Nabywać go – przestroga, by zatroszczyć się o interesy. 


Przekol - rodzaj leśnego schronienia, przypominającego większą norę, w której ukrywają się małe zwierzęta, zające, lisy czy kuny w razie niebezpieczeństwa lub niesprzyjających warunków pogodowych.



Spać w przekolu to - 
przeżycie przygody; zalanie mieszkania lub zajęcie go przez komornika. 
Śnić o przekolu - 
zapowiedź nieuniknionej próby.
Śnić o tym, że jest się zającem w przekolu -
€“ paniczny strach przed tym, co nieuniknione. Zapowiedź nękania przez bodziec fobii. 
Bycie zamordowanym w przekolu -
 zapowiedź zapomnienia lub rozpad długo trwającej przyjaźni.


Krasnorożec - 
rodzaj ubrania noszonego przez niewolników w Chinach w V wieku. Składał się on z obszernego palta w kolorze neonowej zieleni, sandałów z rzemyków oraz bordowego kapelusza o szerokim rondzie.



Nosić krasnorożec to - 
przecena w ulubionym sklepie.
Rozerwać krasnorożec to - 
utrata roweru lub innego jednośladu w wyniku kradzieży, również nagłe wydatki i problemy finansowe.
Kupować krasnorożca to - 
zapowiedź utopienia się lub problemów układu oddechowego kogoś błękitnookiego z groma znajomych. 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Siódmy dzień warsztatów

"Przesiądźmy się wszyscy o jedno miejsce. "Emil powtarza to po raz kolejny tego dnia.  .Myślałam, że to jakaś dziwna zabawa.  Jest to jednak początek spektaklu przygotowanego przez aktorów.  Wszystko ma być jak najbardziej pokręcone, ponieważ jest to jedynie sen - tak wytłumaczył mi to Arek. 




 Jest więc, tutaj zagubiona dziewczyna, nauczycielka, suseł i loża szyderców naśmiewających się z głównej bohaterki.  Proponują wino, którego nie ma.  Bądź zadają zagadki na, które nie powinno być odpowiedzi.  Całość tak wyrazista aż trudno oderwać od tego wzrok, a to dopiero początki.  Warto czekać na efekt końcowy.   Jestem pewna, że widzowie będą tak chętni to oglądania sztuki jak ja i nie będą chcieli przesiąść się o jedno miejsce.


Natalia

Teatr cieni ma w sobie coś z magii.  Z Krainy Czarów. Alicja przemierza ją, krocząc po scenie.  Jest zdezorientowana i zagubiona, ale to zachwyt błyszczy w jej oczach, kiedy uśmiecha się w stronę widowni.  Wokół niej trwa Dziwna Herbatka.  W takt metronomu dziesięć osób miarowo wznosi i opuszcza wyimaginowane filiżanki.  Omiatają ją szyderczym wzrokiem.   Za chwilę za ich plecami pojawi się ogromny kot o hipnotyzujących oczach.



  W zamierzeniu mają być zielone – scenografowie wciąż nad tym pracują.  Cienie falują ponad głowami aktorów, na białym tle tworzą bajkę, tak jak słowa zapełniają czystą kartkę w dziennikarskim notesie.  To także rodzaj magii.  Kształty, nieuchwytne i ulotne, niczym sen.  Bo czy nie tym właśnie jest Teatr?  Zaledwie chwilą, marzeniem.  Uderzeniem serca, jednym tchem, gdy szeroko otwartymi oczami obserwujesz zupełnie nowy świat.  Tak blisko.  Tak cicho.  To magia tworzy ten świat.  Te kształty, historie, postacie, obrazy.  Urzeczywistnienie snu.  Tym jest tegoroczne Lato w Teatrze.

Joanna

Kot ze schizofrenicznymi oczami, tosty i lampy cieniowe.  Co łączy te trzy rzeczy? Grupa scenograficzna i jej zadania.  Całe pomieszczenie wypełnione zapachem folii, farb i drewna skrywa więcej tajemnic niż torba mojej mamy. Od momentu kiedy się tam pojawisz, każdy wciąga cię we właściwą "stronę mocy".  Lecz co  ma pleksa i woda do teatru cieni?  




Można by  od razu wymieniać listę wspólnych cech. Zacznijmy od tego, że uczestnicy którzy trafili do grupy scenograficznej zyskują tytuł "operatora ekranu".  Podczas finałowego pokazu będą poruszać ekranami cieniowymi co sprawi pożądany przez wszystkich efekt.   Jednak zanim to nastąpi, muszą ten ekran zrobić.  To jedno z ich zadań.  Najpierw trzeba ekran uszyć.  Później osadzić w ramach.  Do tego aby pokazywał efekt, musi być coś co go rozświetli.  Tym czymś jest  lampa cieniowa.  Ją także wykonają scenografowie. To właśnie oni są autorami większości rzeczy wykorzystywanych przez tancerzy i aktorów w spektaklu.  My, zaś dziennikarze, to opisujemy.

Ola

niedziela, 14 lipca 2013

Szósty dzień warsztatów

Nigdy jeszcze nie wchodziłam po tak ciemnych i ciasnych schodach.  Od razu przychodzi mi na myśl stary, przerażający zamek.  Czułam się, jak księżniczka zmierzająca do miejsca swego przeznaczenia.  Tu w zamkniętej komnacie oczekiwać będę na swego księcia z bajki.  Wąskie schody szybko odzierają mnie z sennych uniesień.  Odzywają się lęki, te związane z klaustrofobią. 





Ciemność i ciasnota sprawiają, że oddech staje się płytszy.  Zaczynam gwałtownie nabierać powietrza.  Jednak wiem, że nie mogę spanikować.  Zakamarki Teatru przemierzamy w grupie.  Moja histeria wywołałaby zapewne ogromne zamieszanie.  Tłumię lęki w sobie.  I duma mnie rozpiera, bo przeszłam przez cały szlak krętych, wąskich schodów.  Teraz wiem, że kroczyłam ścieżką tajemnicy, której jeszcze nikt nie odkrył.  

Patrycja

Mijam Marszałka.  Patrzy na mnie spod krzaczastych brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.  Kiwam mu głową, jak zawsze zresztą.  Chwilę potem zostawiam go z jego myślami i wyruszam eksplorować zakamarki Teatru.  Chodząc po zakurzonych korytarzach, kieszeni scenicznej zauważam ślady po ludziach, którzy tu kiedyś pracowali.  Kubki.  Zaznaczone na kurzu palce.





 Ich właściciele pozostawili po sobie swoiste wizytówki, odciski własnego wkładu w życie Teatru. Teatru, który mimo wielu przeszkód wciąż funkcjonuje i skupia ludzi różnych specjalności i zamiłowań. Cieszę się, bo teraz i ja jestem jednym z tych ludzi. Wracając z wędrówki, przelotnie patrzę na Marszałka. Czyżby się uśmiechnął?

Maciek

Kurz. Szary, pełny roztoczy, będący wszędzie.  Lecz istnieje miejsce, gdzie jest go najwięcej.  Wchodzi się tam małymi, wąskimi schodkami.  Bez latarki i uważnego wzroku nie da się tam przeżyć sekundy. Niskie strop daje o sobie przypominać na każdym kroku. Gdzie jesteśmy ? Wyobraź sobie.   Pomieszczenie jest malutkie, ledwo tam się zmieści pięcioosobowa grupa. Z każdym oddechem powietrze staje się cięższe. Słyszysz głośne stuknięcie, odruchowo się odwracasz i świecisz latarką w owym kierunku... Pusto, kolejne stuknięcie. Nagle przypominasz sobie ostatni horror który oglądałeś, ogarnia cię panika. Nagle ktoś zapala światło. Zaczynasz krzyczeć, lecz po chwili przestajesz.




Unosisz brwi i widzisz osobę ci znaną, która pracuje w owym Teatrze. Uspokaja cię a ty się dowiadujesz gdzie jesteś... Orkiestrówka do dobre miejsce na schowanie się przed światem. Jest kameralna, gdzieś w kącie stoi wielki bęben, podłoga jest wyściełana jakimś materiałem. Te stukoty, które słyszałeś to kroki aktorów, jesteś dokładnie pod sceną. Twój towarzysz opowiada ci o tym miejscu. Zadowolony, lecz jeszcze w szoku wchodzisz po schodach na górę i udajesz się w to miejsce, które znasz i uwielbiasz.  

Ola

Znasz ten stan?  Kiedy wargi ci mrowią, dłonie drżą, a gardło masz ściśnięte, niezdolne do wypowiedzenia choćby słowa.  I jeszcze, po prostu, kiedy szybciej bije ci serce.





Tak się czuję, kiedy znajduję się w Teatrze.  Kiedy, wysoko na balkonie, siadam w ostatnim rzędzie, w fotelu z samego brzegu, tym, który zawsze jest opuszczony, jakby zapraszał, by na nim usiąść.  Jakby czekał właśnie na mnie.  Uwielbiam to miejsce.  To uczucie, kiedy patrzę z góry na scenę i po prostu obserwuję, chłonąc wszystkie jej szczegóły, powoli odkrywając tajemnice.




Kiedy wyciszam się i relaksuje.  Podglądam próby grupy tanecznej i etiudy aktorów, śmieję się z ich żartów, słucham opowieści, nagradzam brawami po dobrze wykonanym zadaniu.  I czekam, aż wszyscy wyjdą na przerwę, a muzyka zamilknie.  Wsłuchuję się wtedy w ciszę, wdycham zastygłe powietrze, obserwuję osiadły po kątach kurz.  Zamykam oczy i czuję to miejsce całym sercem, całą duszą.  Trwam w bezruchu, ciesząc się chwilą, magią Teatru i niezwykłą wygodą fotela.

Niesamowite, jak szybko się można zakochać.

Joanna

Wielka kieszeń. Kieszeń nazywana scenograficzą. Jest ona dużym pomieszczeniem,choć wydaje się,że kieszeń powinna być mała.Wchodząc do niej w ciemności widzieliśmy tylko pustkę i zarysy olbrzymich elementów,które ukazały się nam tuż po tym jak znaleźliśmy światło.Co to za olbrzymy pomyślałam,bo wszystko było jakby powiększone.





Ogromne sztuczne choinki stojące obok wielkich niby ścian.Zupełnie niepasujące do siebie rzeczy.Stara kanapa w brązowe kremowe pasy i kolumna rzymska o surowych rysach.Czy mają ze sobą coś wspólnego?Chyba jedynie to,że znajdują się w tym samym pomieszczeniu i właśnie ,dlatego urzekło mnie to miejsce.Miejsce w którym zupełnie różne rzeczy stoją obok siebie.Z takimi właśnie meblami i rekwizytami jest jak z nami ludźmi .Ludzie ,którzy pozornie do siebie nie pasują ,łączą się na przekór innym i są właśnie takimi sprzecznościami jak kieszeń ,która jest duża.

Natalia

sobota, 13 lipca 2013

Piąty dzień warsztatów - część pierwsza

Światła reflektorów. Błyski lamp aparatów fotograficznych. Czerwony dywan. Kamery. Oklaski. Oraz sznur ciągnących się za tobą dziennikarzy. Sława. To jest to, do czego pociąg czuł chociaż przez chwilę każdy z nas. Nawet biotechnolog, który opracował szczepionkę na groźnego wirusa i miał zdecydowanie większy wpływ na losy świata niż Angelina Jolie. Każdy choć raz pragną zostać dostrzeżonym w szerszym gronie. Może niektórym wystarczyły szkolne jasełka, może inni nadal marzą o podbiciu Bollywood.





Ludziom, z którymi rozmawiałam dzisiaj przyjemność sprawiał nawet krótki wywiad na podstawie kwestionariusza Pivota. Jedną z tych osób była Zuzia, która z uśmiechem na twarzy i nutką podekscytowania odpowiadała na moje pytania. 

Ulubione słowo?
Girlandy.
Jakiego słowa nie lubisz?
Skrótowca „lol”.
Co Cię nakręca?
Dobra muzyka.
Co Cię zniechęca?
Brak snu.
Jaki dźwięk lubisz?
Dźwięk wiolonczeli.
Jakiego dźwięku nie znosisz?
Kosiarki i wiertarki.
Twoje ulubione przekleństwo?
„Ja pitolę”.
Wymarzony zawód? Jeśli nie aktor to..?
Muzyk.
Jakiego zawodu nie znosisz?
Dziennikarz, prezenter telewizyjny.
Jeśli istnieje niebo, co chciałabyś usłyszeć od Boga u bram raju?
„Witaj moje kochane dziecko”. 

A oto kolejne odpowiedzi uczestników warsztatów

Emil Lipski

Jakie jest Twoje ulubione słowo?
Azali
Jakiego słowa nie lubisz?
Mol
Co cię nakręca?
 Korpka w plecach.
Co cię zniechęca? 
Opóźnienia w PKP.
Jaki dźwięk lubisz? 
Pasty do zębów.
Jakiego dźwięku nie znosisz? 
Kosiarki.
Jaki inny zawód mogłabyś wykonywać prócz obecnego? 
Nie wiem.
Jakiego zawodu nigdy nie chciałabyś wykonywać? 
Szambonurek.
Jeśli niebo istnieje, co chciałabyś usłyszeć po przekroczeniu jego bram?
"Cześć"

Magda od gofrów z grupy scenograficznej

Ulubione słowo? 
Majonez 
Jakiego słowa nie lubisz? 
Praca 
Co cię nakręca? 
Ludzie 
Co zniechęca?
Krytyka 
Jakie dźwięki lubisz? 
Dźwięk pianina 
Jakiego dźwięku nie lubisz? 
Pisku 
Wymarzony zawód?
Scenograf 
Jakiego zawodu nie znosisz?
Dziennikarz  (dziennikarze są zawiedzeni z jej odpowiedzi)
Twoje ulubione przekleństwo? 
Słodzisz cukrem ?
Jeśli istnieje niebo co chciałabyś usłyszeć u bram raju? 
Dzień dobry, tu pizza na telefon 

Marysia Radziszewska
Ulubione słowo? 
Woda.
Jakiego słowa nie lubisz? 
Ketchup. 
Co cię nakręca? 
Docenianie mojej pracy. 
Co zniechęca? 
Zbyt duża rywalizacja. 
Jakie dźwięki lubisz? 
Czysty śpiew.
Jakiego dźwięku nie znosisz? 
Dźwięku styropianu. 
Wymarzony zawód? 
Anestezjolog. 
Jakiego zawodu nie znosisz? 
Nauczyciel. 
Twoje ulubione przekleństwo? 
Nie przeklinam. 
Jeśli istnieje niebo co chciałabyś usłyszeć u bram raju? 
Miło cię widzieć. 
Gabrysia - aktorska
Ulubione słowo? 
Czekolada
Jakiego słowa nie lubisz?  
Nuda
Co cię nakręca? 
Słuchanie muzyki.
Co cię zniechęca?
Marudzenie u innych osób.
Jakie dźwięki lubisz? 
Niska barwa głosu u mężczyzn. 
Jakiego dźwięku nie znosisz? 
Szczekanie psa.
Wymarzony zawód? 
Aktor.
Jakiego zawodu nie znosisz? 
Lekarz.
Jeśli istnieje niebo co chciałabyś usłyszeć u bram raju? 
"Będziesz miała drugie życie. Reinkarnacja istnieje."

Kasia - scenograficzna
Ulubione słowo? 
Magdalena.
Jakiego słowa nie lubisz?  
Operacja.
Co cię nakręca? 
Fajni chłopcy.
Co cię zniechęca?
Dźwięk łopaty uderzającej o beton.
Jakie dźwięki lubisz? 
Ptaki.
Jakiego dźwięku nie znosisz? 
Krzyk.
Wymarzony zawód? 
Architekt wnętrz.
Jakiego zawodu nie znosisz? 
Murarz. 
Jeśli istnieje niebo co chciałabyś usłyszeć u bram raju? 
"Kocham Cię"

Nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób Bernard Pivot z tych prostych pytań był w stanie wyciągnąć wnioski odnoszące się do osobowości. Ja tego nie potrafię. Poczyniłam tylko jedno spostrzeżenie. Wszyscy uczestnicy warsztatów są osobami przesympatycznymi.