środa, 10 lipca 2013

Drugi dzień warsztatów - wersja podstawowa

Cieniotworzenie, praca w radiu i naśladowanie dźwięków miasta. Co łączy te trzy zgoła odmienne sytuacje? Przekonałem się dzisiaj, że wszystkie one sprowadzają się do grupowego dążenia do celu, są formą współpracy wielu osób a zarówno podczas zajęć aktorskich, pracy w mediach i ćwiczeniach ruchowych ta kooperacja prowadzi do efektu, który dla pojedynczych jednostek byłby niemożliwy do zrealizowania. 


Te spostrzeżenia uświadomiły mi, że również Lato w Teatrze opiera się na wzajemnej pomocy i wykorzystywaniu najlepszych cech w każdym zaangażowanym w projekt człowieku. To z kolei motywuje mnie do dalszej pracy i osobistego rozwoju na rzecz "czegoś większego".

Maciek - wersja podstawowa


Krytyka. Najważniejsza, ale i najtrudniejsza bywa ta w stosunku do samego siebie. Chociaż jak twierdzi nasza mentorka, pani Olga, czasem wystarczy jedynie odczytać swój tekst na głos, spojrzeć na siebie obiektywnie. Tego przede wszystkim trzeba nam, dziennikarzom, tym początkującym, ale i tym z wieloletnim doświadczeniem. Tego się dzisiaj nauczyłam. Zabawne, nic nie brzmi tak dobrze i tak słodko jak pochwała, ale to właśnie krytyka najbardziej motywuje do działania.



Wcześniej wydawała mi się ona gorzka, równoznaczna z porażką, z faktem, że nie podołałam zadaniu, że zawiodłam. Teraz wiem, że w gruncie rzeczy jest ona nieunikniona, tak więc zamiast rozpaczać, należy wyciągnąć z niej wnioski. Krytyka, jeśli uzasadniona, niesie za sobą pomoc, wskazówkę, pouczenie, jak postępować i nie postępować w przyszłości. Jednocześnie nadaje nowe cele i wyznacza kierunek, w którym należy się udać, by stać się coraz lepszym.

Joanna - wersja podstawowa


Mr. Nobody powiedział, że kiedy spowolnimy oddech, czas będzie wolniej płynął. Po drugim dniu w teatrze mam ochotę bezustannie wstrzymywać powietrze w płucach przez świadomość, że liczba dni całego turnusu nieubłaganie maleje.
Z dzisiejszych warsztatów wyszłam tylko z jedną obawą. Czy jeżeli codziennie będę spisywała swoje odczucia, to czy moje notatki każdego dnia nie będą traciły na wartości? Czy kiedy wyleję swe wszystkie emocje i żale na papier w ciągu pierwszych dwóch, to czy pozostałe dwanaście nie staną się przypadkiem suchymi sprawozdaniami?  Czuję, że nie uda mi się odnaleźć w sobie tych cech dobrego dziennikarza i co raz bardziej poddaję wątpliwościom swoje uczestnictwo w warsztatach.


Dzieje się tak tylko i wyłącznie dlatego, że boję się, iż zabieram miejsce komuś naprawdę dobremu. Komuś, kto wracałby codziennie do domu w skowronkach z nowym, świeżym pomysłem. Będąc dziś w siedzibie białostockiego radia, spoglądałam na ludzi, którzy chłonęli jak gąbka wiedzę przekazywaną przez dziennikarzy. Tych, którzy wykorzystają ją kiedyś w swoim zawodzie. I spośród nich ja, czarna owca, przyszły ratownik medyczny. Jednak spoglądając poza horyzont, przez szybę autobusu wiozącego mnie popołudniu do domu, stwierdziłam jedno.


Póki mnie z tej grupy nie wyrzucą, ja z niej nie odejdę. Bo życie nie polega jedynie na szkoleniu siebie w jednej danej dziedzinie. Gdyby tak było, mielibyśmy kolarzy analfabetów oraz lekarzy nieumiejących tabliczki mnożenia. Może nie umiem dobrze pisać, może popełniam tysiące błędów stylistycznych, może powinnam znajdować się w grupie scenograficznej lub aktorskiej, ale nie zapominam o tym, że wszystko, co usłyszę, zobaczę i wszystko, czego się nauczę w ciągu tych dwóch tygodni, pozostanie dla mnie. Będzie moje.

Magda - wersja podstawowa


Przekroczyłam próg teatru, w środku panuje wrzawa i każdy czegoś szuka. Im wchodzę głębiej słyszę to wyraźniejsze okrzyki, prośby i zwykłe rozmowy. Nagle rozlega się krzyk pana Krzysztofa "Wszyscy na dużą scenę". Cały korytarzyk przed wejściem zapełnia się  uczestnikami warsztatów a ja czuję się jakbym była małym robakiem i zaraz mogę być zgnieciona, co wprawia mnie w zakłopotanie. W rezultacie trafiam do pomieszczenia cała i zdrowa. Wszyscy zajmują miejsca. Na podeście siada pan Zemło i zaczyna z nami luźną pogawędkę. Każdy jest już zrelaksowany i pozytywnie nastawiony do pracy.



 Lecz to dopiero początek, instruktor pokazuje nam niewielką, bordową książkę oraz oznajmia nam że to sennik. Wybiera przypadkowe terminy i czyta nam ich znaczenia. Co drugie hasło wywołuje śmiech u zgromadzonych. Po zabawnym poranku razem z grupą aktorską ruszam do foyer. Zaczyna się od ćwiczeń na nasze przepony a kończy na śmiesznej zabawie w miasto. Każdy został kimś innym. Ja byłam pociągiem i czułam się w tej roli znakomicie. Chodziłam po sali wydając dźwięki odpowiadające pojazdowi i miałam wiele radości. Potem ja i reszta przyszłych dziennikarzy czekał spacer na ulicę Świerkową do siedziby Radia Białystok.



 Z uśmiechami na twarzy wchodziliśmy do to nowych pomieszczeń, poznawaliśmy wielu nowych i interesujących ludzi. Osobiście miałam szansę być na antenie fal 99.4 z moją koleżanką z grupy. Dało nam to wiele radości i szczęścia którymi emanowałyśmy przez całą resztę dnia.

Ola - wersja podstawowa



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz