piątek, 19 lipca 2013

Dziesiąty dzień warsztatów


Dziś będzie niezwykły dzień”.  Niezwykły?  Mam ochotę się roześmiać.  Tak jakby jakikolwiek dzień tutaj należał do zwyczajnych.  Jakby cały ten Teatr należał do szarych, pospolitych miejsc.  No nie, teraz muszę się roześmiać.  Parę osób z grupy posyła mi znaczące spojrzenie.  No co?  Rozejrzyjcie się tylko.  Spędziliśmy tu ponad tydzień, a wy wciąż tego nie widzicie?  Widzą.  Wystarczy spojrzeć, jak przechadzają się po korytarzach.  Jak zmieniają się wyrazy ich twarzy, gdy wchodzimy na dużą scenę.  Tak, to miejsce budzi respekt.  Czuję dreszcz, kiedy zajmuję miejsce na widowni.  Światło gaśnie, rozmowy milkną.  Wraz z pojawieniem się maleńkiego światełka na scenie zaczyna się spektakl.  Błyskają lampy i wodne odbicia, tancerki zmieniają się w wielbłąda, aktorzy w kota, jakby sen Alicji na chwilę faktycznie się ziścił.

Istna Kraina Czarów.  Tu nie ma mowy o zwyczajności.

 
Asia

  Do biegu... Gotowi... START! Kto pierwszy, ten lepszy. Ruszamy przed siebie w poszukiwaniu odpowiednich kostiumów. Czuję się jak na wyprzedaży w ukochanym sklepie. Przepychamy się w tłumie i przemykamy między wąskimi korytarzami. Totalny chaos! 

   Znajduję sukienkę... Niee, nie podoba mi się. Koronki to nie moja bajka... Oo, jaka piękna spódnica! Szkoda, że za mała o trzy rozmiary. I w końcu znajduję mundur a'la Napoleon Bonaparte i cylinder kominiarza. Tylko znajdę jakiś pasek, imitujący bat.  Najprawdopodobniej zostanę dyrektorem cyrku... Na promocji spektaklu, rzecz jasna.

   Wbrew pozorom Teatr i cyrk mają wiele wspólnego... W końcu w obu miejscach doświadczamy iluzji...

Karolina

Zapach dziwnie znajomy. Wystrój urzekający. Przestrzeń niewielka wypełniona po brzegi. Wąskie ciemne przejścia potęgują nastrój. I nagle ją dostrzegam. Na pozór- taka sama jak wszystkie. A jednak tak bardzo inna. Drżącymi rękoma zdejmuję ją z wieszaka. Wisi opuszczona. Niepewna wszystkiego. Zwłaszcza samej siebie. Skąpana we śnie zwanym rzeczywistością, z którego nie ma już ucieczki. Sukienka Julii! Sercem próbuję powrócić na widownię i po raz kolejny obejrzeć cudną interpretację sztuki Szekspira. Niestety- próba nieudana. Coś mnie tu zatrzymało. 

Sukienka.

Próbuję odnaleźć w niej choć cząstkę duszy Julii. Na próżno. I wtedy ona mówi do mnie… Namiętność zgasła. Wypaliła się fascynacja. Zdmuchnęłam wątły płomień Julii, który żył we mnie. A wciąż chcę trwać w przeświadczeniu, iż zgasił go wiatr.

Podpowiadam jej, by przypomniała sobie Julię.

Szepnęła półświadomie: Niestety pamięć odeszła razem z Julią.

Kasia

Idę korytarzem w podziemiach teatru.  Staram się nie zgubić i uważnie obserwuje drogę.  Kieruję się w stronę magazynu z kostiumami.  Wchodzę, a tu mnóstwo ubrań.  Rozłożone są na skrzyniach, wieszakach, drążkach.  Zaczynam, więc moje poszukiwania od pierwszych strojów.  Ubrania ułożone są oddzielnie dla kobiet i mężczyzny oraz w zależności czy to strój na scenerię letnią czy zimową.  Jest lato, więc zmierzam w dalsze zakątki pomieszczenia.  Razem z Karoliną oglądam suknie z różnych epok.  Dłuższe, krótsze.  W jasnych, ciemnych kolorach.  Nie znalazłam żadnej dla siebie, aż tu widzę idealną sukienkę.  Jasno niebieską, przydużą z czarną koronką.  Przymierzam ją , pasuje.  Zadowolona niosę ją w ręku, by pokazać Karolinie.   Uświadamiam sobie wtedy, że to właśnie tę suknię chcę założyć na promocję naszego spektaklu.
 
Natalia


W uszach dzwoni mi płacz dziecka. Płacz głośny i żałosny. Zaczesuję włosy do tyłu i zaciskam powieki. "To nie dzieje się na prawdę." - wmawiam sobie. Patrzę na kartonową sylwetkę dziecka na ekranie cieniowym. Lalka do naszej etiudy wygląda jak embrion. Gdy widzę jak moi koledzy z grupy ruszają jego główką lub nóżką, mam ochotę wziąć to "dziecko" na ręce i przytulić. Moja wyobraźnia działa na wysokich obrotach i przypomina maszynę parową. Podświadomość sprawia, że ten kartonowy embrion wzbudza we mnie przeróżne emocje. Od euforii, aż do żalu i złość (gdy nic nam nie wychodzi).  Kocham małe dzieci, nawiązuje z nimi relacje niezrozumiałe dla innych.

Nie sądziłam, że wykonanie etiudy będzie czymś trudnym.  Nie mówię o technice, lecz na emocjach, które przy tym powstają. Na początek jest radość że coś takiego robisz, potem obojętność przy powtórkach.  Jednak, kiedy zbliża się czas wystawienia jej przed publicznością zaczynam szukać  tej postaci w sobie. Podobnych rzeczy, zachowań. Kiedy wszystko się skończy masz ochotę to powtarzać, aczkolwiek jesteś zmęczonym tym wszystkim i wiesz że będziesz tęsknił. Nie ważne co będziesz robił, czy ruszał główką tego płodu czy nogą, lub trzymał latarkę. Będziesz po prostu tęsknił... 

Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz