2 szklanki
mleka, 2 szklanki mąki, 2 jaja, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 1 łyżeczka
cukru i szczypta soli to składniki najprostszego przepisu na gofry. Co
wspólnego ma pieczenie gofrów z twórczością grupy taneczno-cieniowej
dowiedziałam się dzisiaj.
Punkt 11:09 z
wymalowanym na twarzy przejęciem i pustką w głowie ruszyłam na polowanie. Tym
razem moim celem nie była zwierzyna leśna, lecz informacje. Zadając pytania
moim rozmówcom, ze zdenerwowania gubiłam się w swych własnych myślach i za
często przeskakiwałam na tor rozmowy prywatnej.
Dlaczego uczestniczysz w warsztatach LwT? Więc mówisz, że masz siostrę?
Czy przyszedłeś/przyszłaś tu sam/sama? Młodszą? Poziom warsztatów według Ciebie
jest zadowalający czy mógłby być inny? To ile ona ma lat? Masz zamiar spożytkować
swoją wiedzę, zdobytą na warsztatach, w przyszłości?
Dopytywałam tancerzy,
sprzątających skorupki jajek po wypiekach. Nie stworzyłam dobrego wywiadu. Za
to wyciągnęłam jeden wniosek. Niezależnie gdzie jesteśmy i jakiego typu pytania
zadajemy, poglądów i zdań jest tyle, ilu jest ludzi. Poznałam osoby, których
styczność z tańcem przez wszystkie lata ich życia ograniczyła się do
podskakiwania w rytm muzyki klubowej. Poznałam także osoby tańczące od
dzieciństwa- nie tylko taniec nowoczesny, na którym opierają się warsztaty, ale
i taniec towarzyski czy folklor. Pierwsze z nich mówiły o początkowych
trudnościach fizycznych, drugie zaś mówiły o sposobach wykorzystania niektórych
ćwiczeń. Pierwsze z nich szukały pomocy u drugich, zaś drugie chwaliły
umiejętność mobilizacji instruktorki. Jednak członków tych dwóch grup łączy
jedno, niezależnie od tego czy w przyszłości zostaną choreografami, terapeutami
czy bioinżynieriami- doceniają świetną atmosferę i uwielbiają podwójną porcję
bitej śmietany do gofrów.
„Im mniej grania, tym lepiej.
Macie być, a nie grać”.
Te słowa to jedna ze wskazówek,
jakie grupa aktorska otrzymuje od swojego instruktora. Wszyscy słuchają
uważnie, każdy jest bowiem zdeterminowany i piekielnie ambitny. Nikt przecież
nie znalazł się tutaj przypadkowo.
Dla Oli gra w teatrze to
spełnienie. Jej pozytywna energia i charyzma widoczne są na pierwszy rzut oka.
Podczas trwającej burzy mózgów, dziewczyna udziela się chętnie, tak jak i
pozostali. Aktorzy wspierają się i wzajemnie motywują, przerzucając się
pomysłami. Są kreatywni, zdolni i głodni wiedzy, na tyle, by chcieć tu wracać,
jak Emil, wolontariusz, który uczestniczy w LwT już po raz drugi. Swoich
towarzyszy żartobliwie nazywa „świeżakami”, ale przyznaje, że świetnie się
razem bawią. Jasne jest, że wspólny cel i pasja ich jednoczą. Razem uczą się
stawiać czoła tremie, krytyce, kolejnym wyzwaniom, a wszystko to z myślą o
wielkim finale. Jak będzie on wyglądać? Tego na razie nikt nie chce zdradzać.
„Początki są jednak obiecujące”, uśmiecha się Ania i wraca do miejsca, które
kocha najbardziej – na scenę.
Joasia
"Zrobiliśmy makietę z domami, będziemy robić przestrzeń, to znaczy niebo, chmury, księżyc, słońce. No i oczywiście tosty i gofry."- tak Kasia, dziewczyna z grupy scenograficzno-technicznej odpowiedziała na moje pytanie. Jestem w holu, gdzie mają swoje miejsce w teatrze. Siedzę obok niej razem z Magdą i czekam aż nasze tosty będą gotowe. Kiedy tylko czuć, ich zapach, wokoł niej i tostera zbierają się tłumy. Tak samo kiedy po teatrze roznosi się słodka woń gofrów. W tym czasie przystępuję do rozmowy z dziewczyną. Zadaję wiele pytań na przemian z Magdą co wprawia Kasię z euforię, gdyż nigdy wcześniej nie była pytana "na dwie strony" jak wyznaje sama. Z każdym zadanym pytaniem wprowadza mnie w ten świat. Pełen pleksy, farb i drewna. Z przejęciem opowiada o tym jak dobrze się czuję tam i że się cieszy, że przydzielono ją do tej grupy a nie innej.
Dziękuję jej za rozmowę i z napełnionym brzuchem (przy okazji udało mi się zjeść jednego tosta) ruszam dalej, podchodzę do specjalisty od techniki, panaBogusława Kasperuka vel Bobana. Witam się z nim i przystępuję do zadawania pytań, szybko notuję jego odpowiedzi (pan Kasperuk nie zgodził się na nagrywanie jego odpowiedzi, w odróżnieniu od Kasi). Z moich notatek i nagrań mogę nakreślić co robi teraz grupa scenograficzno-techniczna. Obecnie w ekspresowym tempie mają do zrobienia siedem lamp cieniowych, z czego jedną już mają. Do tego makieta miasta jest wykonana i sprawdza się znakomicie. Od jutra cała grupa będzie szyła ekran do przedstawienia, bo bez ekranu teatr cieniowy nie powstanie. Maski tańcerzy są prawie gotowe i czyszczenie gofrownicy to ciężkie zadanie, ale czysta gofrownica to lepszy gofr. Zadowolona z materiału który zebrałam chowam dyktoafon i notes do kieszeni. Wolnym krokiem ruszam po schodach na zajęcia z intruktorką grupy dziennikarsko-promocyjnej w której się znajduję.
Ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz