wtorek, 9 lipca 2013

Pierwszy dzień warsztatów

9.59. Biegnę szybko. Z odliczającym ostatnie sekundy zegarkiem w głowie, z niesfornie spadającymi do oczu włosami, które, o zgrozo, jakby celowo utrudniają życie w i tak zawiłych momentach... Z dziwnym wyrazem twarzy- łączącym w sobie zniecierpliwienie, podekscytowanie, z niezliczoną ilością kłębiących się we mnie pytań, na które odpowiedzi powinnam poznać lada chwila. 
Bez wątpienia „Lato w teatrze” to warsztaty dostarczające ogromu emocji. Niezależnie od tego, czy już się zaczęły, czy jeszcze nie.


O tym projekcie usłyszałam od mojej koleżanki z klasy, która uczestniczyła w nim w roku ubiegłym. 
Z uwagi na to, że od dziecka miałam styczność z teatrem i bardzo się nim interesuję, co więcej, kocham pisać i swoją przyszłość pragnę związać  z dziennikarstwem, postanowiłam spróbować. Kilka dni później zobaczyłam swoje nazwisko na liście osób zakwalifikowanych. Gdy usłyszałam tak wiele pochlebnych opinii o „Lecie w teatrze” , moje oczekiwania wzrosły! Czy te zajęcia sprostają im ?


Po pierwszym dniu pracy warsztatowej sądzę, że prawdopodobnie tak. To, co przyciągnęło moją uwagę już od pierwszych godzin, to profesjonalna kadra, która będzie z nami pracować. Urzekła mnie również panująca wśród nas przyjazna atmosfera, a zajęcia okazały się niezwykle ciekawe. Co zaś tyczy się uczestników, to nasza różnorodność zdumiewa - począwszy od różnych szkół, wieku, charakterów, poprzez pasje czy sposób widzenia świata.  
Ale przyświecający nam cel jest wspólny. Wszyscy bardzo chcemy spożytkować ten czas jak najlepiej i jak najwięcej się nauczyć, poznając przy tym fantastycznych ludzi. Wierzę, że nam się to uda, a wspomnienia z tej dwutygodniowej pracy pozostaną w nas na zawsze.

Kasia Fronc




Mój pierwszy dzień w teatrze... Strach, zdenerwowanie, niepewność. Z upływem czasu ustępowały radości i szczęściu. Każda minuta spędzona na scenie wprawiała mnie w lepszy nastrój, który sprawiał, że chciałam tam zostać dłużej. Poznani instruktorzy pokazali mi inny świat... Pełen emocji, uczuć i wszystkiego czego wcześniej nie znałam. Taki był mój pierwszy dzień w teatrze, wyjątkowy, nigdy go nie zapomnę. 

Ola Włodarczyk





Teatr od kuchni – zaskakująca spontaniczność. Nie stateczność czy bezruch z jakimi kojarzy się powaga i elegancja budynku., ale dynamizm i bezmiar pomysłów. Tajemnica i niedopowiedzenie. Gdzieś tam, w zakamarkach, w zapowiedzi tego, czym zajmować się będziemy przez najbliższe dwa tygodnie.”Sno-powiązałki” - nic tak nie fascynuje, jak zagadka w tytule.


Spotkałam się z ogromną otwartością i entuzjazmem ludzi od których bije pasja i zaangażowanie. Nie znaliśmy się – prócz tych paru zaprzyjaźnionych osób z klasy, reszta twarzy pozostawała mi obca. Brakowało na nich jednak chłodu, dystansu, niechęci. Już od pierwszych chwil słychać było żarty, także w relacji z opiekunami. To dobry znak. To buduje aurę tego miejsca, sprawia, że białe ściany i ciężkie ciemne kotary zyskują ciepło.  Chcę tu wrócić, by razem z innymi – ucząc się i tworząc, pozostawić tu cząstkę siebie. 


Po pierwszych „Lata w Teatrze” jestem zachwycona mnogością tajemnic i miejsc do odkrycia, uśmiechami przewodników i współuczestników w podróży. Teatr, warsztaty – to  początek przygody.


Joanna Korytko



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz